06.05.2024
Branży transportu drogowego doskwiera deficyt kierowców. Dlaczego? Najkrócej mówiąc - to praca trudna, odpowiedzialna, wymagająca wyrzeczeń i nieadekwatnie opłacalna.
Niedobór kierowców jest od lat wskazywany przez specjalistów jako jedna z największych bolączek polskiej branży transportu drogowego. Oczywiście, nie jest to wyłącznie nasza specjalność - problem ma charakter ogólnoeuropejski. Przy okazji padają różne liczby odzwierciedlające skalę zjawiska, niektóre bardzo wysokie. Abstrahując od tego ile rzeczywiście jest wakatów w kabinach ciężarówek należących do rodzimych firm, nie ulega wątpliwości, że problem nie jest wyimaginowany tylko rzeczywisty. Świadczy o tym chociażby zatrudnianie przez polskich przewoźników kierowców z krajów naszych wschodnich sąsiadów (Ukraina, Białoruś), a także z bardziej odległych zakątków świata, jak Indie, Filipiny czy Nepal.
Eksperci wskazują również, że polscy kierowcy to grupa zawodowa, która się starzeje. Młodzi ludzie nie są zainteresowani ciężką i odpowiedzialną pracą za kółkiem ciężarówek - wybierają lżejszą i taką, która nie łączy się z długimi nieobecnościami w domu. Trudno ich zachęcić nawet wysokimi zarobkami oferowanymi przez pracodawców, zwłaszcza w transporcie międzynarodowym. Z drugiej strony "wysokie wynagrodzenie" to pojęcie względne - każdy ma poprzeczkę oczekiwań finansowych ustawioną na indywidualnym poziomie. I jak to zwykle bywa - rzadko kto jest zadowolony z wysokości otrzymywanych apanaży, twierdząc, że zasługuje na więcej.
Z lektury komentarzy można wysnuć generalny wniosek, że kierowcy nie są zadowoleni z otrzymywanych wynagrodzeń. Wielu z nich podkreśla, że zarobki są zbyt niskie w stosunku do przepracowanych godzin. Autorzy wpisów wyliczają, że pracują 3 dni w tygodniu po 15 godzin i dwa dni po 13, więc w praktyce „wyrabiają” niemal dwa etaty. A jeśli tak, to powinni otrzymywać wynagradzanie adekwatne do godzinowego zaangażowania w wykonywanie obowiązków służbowych. Zbyt niskie zarobki w stosunku do nakładu pracy są, zdaniem największej liczby naszych użytkowników, głównym powodem niedostatku chętnych do wskoczenia za kierownicę ciężarówki.
„Wystarczy policzyć czas spędzony w kabinie to wychodzą 2 etaty, a do tego często praca w porze nocnej i weekendy” - napisał jeden z kierowców. „Należy zapytać kto pracuje tyle, co kierowca!” - zaproponował drugi. Trzeci wyraził przekonanie, że „powinny być liczone godziny, nadgodziny i nocki, do tego płacone rozłąkowe, to wtedy by się kierowcy znaleźli”. „Zawód trwale deficytowy? A może po prostu zawód kiepsko opłacany?” - postawił pytanie któryś z kierowców. Jego kolega po fachu sformułował śmiałą tezę, że „jeśli zarobki wzrosłyby o 100% to żadna ciężarówka nie stałaby bez kierowcy”. Ktoś inny uderzył w tę samą nutę: „Będą odpowiednie stawki to nie będzie brakować kierowców”. W podobnym tonie wypowiedział się jeszcze jeden z przedstawicieli truckerskiej braci: „Jakby warunki pracy i płacy były normalne to byłoby chętnych do oporu”. „Problemem jest to, że trzeba przez kilka dni czy tydzień siedzieć w budzie i to, niestety, za niezbyt wielkie pieniądze” - zauważył kolejny komentator. Pojawił się również apel o to żeby ”płacić jak należy i doceniać tych, co chcą pracować - to nie będzie problemów”. Padł też postulat nowelizacji Konwencji AETR regulującej czas jazdy i odpoczynków: ”45 h w każdy weekend i żadnych piętnastek, tylko maks. 13 h. Od razu zawód stanie się łatwiejszy i więcej chętnych będzie”. Pozostałe komentarze zawierały różne określenia zarobków i wszystkie oznaczały to samo: „nieadekwatne”, „niezbyt wielkie”, „kiepskie”, „słabe”, „niskie”...
Spora część komentarzy pod artykułami o niedoborach kadrowych dotyczy towarzyszącemu pracy w transporcie wyczerpaniu fizycznemu i psychicznemu, a także długim nieobecnościom w domu i braku uczestnictwa w życiu rodziny. To oprócz pieniędzy, według części kierowców, jest główny powód tego, że do zawodu trafia nie tylu młodych ilu potrzebuje branża. „Pieniądze są nieadekwatne do wyrzeczeń i odpowiedzialności, jakie niesie ze sobą ta praca” - to zdanie napisane przez jednego z kierowców trafnie opisuje odczucia wielu przedstawicieli tej grupy zawodowej. Z niektórych komentarzy wyziera rozgoryczenie faktem, że kierowca „wszędzie jest traktowany jak zło konieczne, ma pracować za dnia i w nocy i, broń cię Panie Boże, żeby nie chciał za to czegoś ekstra”.
Autor dłuższego wpisu wypunktował ciemne strony zawodu, w tym m.in. „brak powszechnego dostępu do parkingów na terenie Europy”, a gdy wreszcie uda się znaleźć miejsce postojowe „często polowanie na prysznic i toalety, brak dostępu do wody pitnej”. Ten sam użytkownik internetu stwierdził, że kierowcy pracują „pod presją terminów wyjętych jakby z rękawa, często nierealnych”, dodając, że „rozłąka z rodziną i przyjaciółmi też nie jest niczym dobrym”. Trudno się z tym nie zgodzić.
Wątpliwe uroki pracy za kółkiem zostały obrazowo przedstawione w kilku krótkich zdaniach przedstawiciela tej profesji: ”Policjant mówi - jedź zgodnie ze znakami prędkości. Inspektor każe mieścić się w czasie. Spedycja mówi - bądź na czas. A żona i dzieci pytają, kiedy mężu, tato będziesz w domu?” Pewien kierowca określił minimalne wymagania, których spełnienie podniosłoby jego komfort pracy. Napisał, że przydałby się „hotel na weekend przy dłuższych systemach, żeby trochę odpocząć psychicznie od budy”.
Pieniądze w życiu są ważne, ale - jak twierdzą najczęściej bogaci - nie najważniejsze. W komentarzach kierowców często pojawia się wątek braku poszanowania dla ich pracy. Zderzają się z lekceważącym stosunkiem różnych osób podczas realizowania przez nich operacji transportowych, m.in. w kontaktach ze spedytorami czy magazynierami, w miejscach załadunków i rozładunków. Jak twierdzą sami zainteresowani, to jeden z czynników zniechęcających młodych ludzi do podjęcia pracy w zawodzie kierowcy. „Byle cieć czy widlakowy, który nic u siebie nie znaczy, chce kierowcę po kątach rozstawiać” - napisał jeden z internautów. „Dominuje brak szacunku i myślenie, że kierowca to niewolnik” - zauważył drugi. Komentarz kolejnego był równie dosadny: „Zawód niedoceniany, pogardzany i wyśmiewany, a tak potrzebny”.
Wielu kierowców nie zostawia suchej nitki na pracodawcach, nazywając tych najgorszych, nielubianych, traktowanych jak zło konieczne „dziadtransami”. Żółć zalewa niektórych „driverów”, gdy myślą o przewoźnikach i te negatywne emocje można wyczytać w komentarzach. „Wydawało wam się, że będziecie się ślizgać na czyichś plecach, a teraz płaczecie, bo eldorado się skończyło” - opisał sytuację rodzimych przewoźników i ich relacje z podwładnymi któryś z komentatorów. „Dobre firmy przewozowe nie szukają kierowców. Szukają tylko dziadtransy” - stwierdził z przekonaniem autor innego komentarza. Charakterystyczny punkt widzenia, poddający w wątpliwość to, że brakuje kierowców, zaprezentował kolejny: „Jakby brakowało, to by szanowali kierowcę, a nie kombinowali jak go oszukać”. Znalazł poparcie swojej tezy u innej osoby, która postawę wielu przewoźników scharakteryzowała tak: „Oczywiście, że kombinują i to z wielu powodów. Jednym z nich jest pazerność”.
Do dyskusji włączyli się, a jakże, pracodawcy transportowi, którzy nie zamierzali przyjmować ciosów bez riposty. Jeden z nich zapytał: „Podejmując taką pracę chyba wiedziałeś, że czeka cię utrata życia towarzyskiego i rozłąka z rodziną i że za to nie płacą”. Inny sarkastycznie poradził kierowcom: „Każdy jest kowalem swojego losu, można kupować swoje auta i być od razu prezesem”. Kolejny nie przebierał w słowach: „Znajdź tego, co cię zmusił do wykonywania tego dennego zawodu. Obij mu ryja, podaj do sądu”
Na spokojnie
W wielu komentarzach nie było agresji, mnożenia zarzutów i pretensji, tylko trzeźwa ocena sytuacji. Kierowcy przekonywali, że są firmy, które dobrze płacą, wychodzą naprzeciw ich potrzebom, okazują zrozumienie, doceniają trud. Jeden z nich nie krył zadowolenia z obecnego miejsca pracy: „Czy zrobię w tygodniu 2500 czy 1200 km, mam płaconą stałą pensję. Według mnie, kierowca czekający na ładunek czy w kolejce jest w tak zwanej dyspozycji, czyli w każdej chwili jest do pracy gotowy” - uzasadnił swoją sytuację w firmie. Na przeciwległym biegunie można by postawić wypowiedź innego truckera: „Dziś tę pracę można wykonywać tylko będąc pasjonatem, ale po kilku latach to się jakoś zatraca w człowieku”. Gorzkie to słowa.
żródło: www.etransport.pl