Rozmowa z Marianem Kempą, prezesem zarządu VISLINE Sp. z o.o

24.07.2020

Rozmowa z Marianem Kempą, prezesem zarządu VISLINE Sp. z o.o

Kiedy spółka Visline rozpoczęła działalność i czy jest firmą rodzinną?

- Nie jesteśmy firmą rodzinną. Spółka powstała w 2009 roku z inicjatywy mojej i dwóch wspólników. Moje życie zawodowe od zawsze było związane z transportem drogowym. Przez ponad 20 lat pracowałem w zarządach największych spółek przewozowych na Pomorzu. Aż w końcu przyszedł czas na realizację własnych projektów i tak powstała spółka Visline.

Skąd wzięła się nazwa firmy, bo szczerze mówiąc nie kojarzy się z transportem?

- Nazwa pochodzi od słowa łacińskiego vis – siła, czyli Visline to silna linia (transportowa).

Czy od razu miał Pan długoletnią wizję rozwoju firmy i czy ta wizja się spełnia?

- Na początku założyłem, że będziemy zajmować się wyłącznie spedycją drogową. Moją ambicją było zbudowanie niedużej, ale silnej marki transportowej, z którą chętnie wiązaliby się klienci, jak i też pracownicy. Jednakże z czasem okazało się, że potrzeby rynku są znacznie większe, a szczególnie w zakresie przewozów ekspresowych, mniejszymi autami. W roku 2011, jeden z naszych klientów zmobilizował nas do zakupu pojazdów o dmc 3,5 tony aby świadczyć usługi przewozów ekspresowych. Wtedy też zaczęliśmy budować własną flotę, która dzisiaj liczy 60 pojazdów plus drugie tyle flota podwykonawców. Dysponujemy zarówno plandekami jak i furgonami. Myślimy też o chłodniach. Obecnie usługi ekspresowe stanowią ok. 50 proc. przychodów firmy. Pozostała część to usługi spedycji drogowej w zakresie transportów całopojazdowych. Od samego początku odnotowujemy też dwucyfrowe wzrosty w obrotach firmy. Swoimi sukcesami dzielimy się również z osobami potrzebującymi wsparcia. Pod naszą stałą opieką jest klub sportowy UKS Skorzewo, specjalizujący się w biegach. Najwybitniejszym sportowcem jest Daniel Pek, który min. na dwóch ostatnich paraolimpiadach był srebrnym medalistom w biegu na 1500 m., a także pięściarz Nikodem Jeżewski, który zaczął odnosić sukcesy w boksie zawodowym. Wspieramy też Dom Dziecka z Kościerzyny.

Jak wygląda struktura organizacyjna Visline?

- Siedziba główna znajduje się w Miszewie na Pomorzu, zaś oddziały w 7 innych lokalizacjach Polski, tj. Mysłowice, Wrocław, Poznań, Warszawa, Łódź, Kościerzyna i Gdynia. Oprócz tego, w roku 2011 otworzyliśmy spółkę w Hamburgu, oraz oddziały w Berlinie i w Hanowerze, ale ostatecznie zostaliśmy w Hamburgu, gdzie pracuje 6 osób. Na razie nie zamierzamy zwiększać liczby  oddziałów, skupiamy się raczej na wzmacnianiu i rozbudowywaniu kadry. Między innymi w Warszawie, gdzie tworzymy dział handlowy, który będzie zajmował się przetargami i współpracą z korporacjami.

Ilu w sumie zatrudniacie pracowników?

- Aktualnie zatrudniamy 86 osób i 60 kierowców, w sumie ok. 150 pracowników.

Visline jako pracodawca?

- Przede wszystkim dbamy o to, aby wszyscy mieli poczucie, że pracują w dobrej firmie. Nasz system płacowy i premiowy jest przejrzysty i każdy wie, ile zarobi dla firmy oraz ile z tego będzie miał dla siebie. Bardzo ważna jest atmosfera pracy. W związku z tym, że struktura organizacyjna jest płaska to znamy się wszyscy i jeden wspiera drugiego, kiedy jest taka potrzeba. Przynajmniej raz w roku spotykamy się całym zespołem. Pracownicy nasi tworzą drużynę piłkarską i team biegaczy, a wszystko to w barwach Visline. Każdy z pracowników ma też kartę multisport. Propagujemy w firmie idee zdrowego odżywiania, dlatego zastąpiliśmy słodycze zdrowymi owocami dostarczanymi każdego tygodnia do naszych oddziałów. Pamiętamy też o urodzinach, każdy z pracowników dostaje w tym dniu prezent w postaci gotówki. Na święta fundujemy też dodatkowe bonusy. Szanujemy się nawzajem i rozmawiamy, a nie omawiamy siebie nawzajem. To wszystko sprawia, że ludzie czują się tu po prostu dobrze. Chcemy aby ludzie przychodzili do pracy z chęci, a nie z przymusu. Co ciekawe, kiedy pozyskujemy kandydatów do pracy z rynku i pytamy o motywy, które skłoniły ich do przyjścia do naszej firmy, okazuje się że jest to uczciwość. Uczciwość nie tylko w stosunku do pracowników, ale też do podwykonawców, jak chociażby dotrzymywanie terminów płatności.

Usługi ekspresowe należą do wysokojakościowych, w jaki sposób dbacie o jakość?

- Od 5 lat pracujemy w oparciu o system zarządzania jakością ISO 9001 Nasza flota pojazdów nie przekracza wieku dwóch lat, po tym czasie cyklicznie wymieniamy wszystkie auta. Wykonując usługi ekspresowe nie możemy pozwolić sobie na awarie i przerwy w dostawach z powodu ryzyka, że coś się zepsuje. Wszystkie nasze samochody wyposażone są też w najnowszy system GSP, a przepływ informacji pomiędzy kierowcami a spedytorami jest częściowo zautomatyzowany.  

Czy zamierzacie powiększać flotę i czy będziecie rozwijać usług w innych obszarach, tj. spedycja morska albo lotnicza, magazynowanie?

- Stawiamy na rozwój spedycji drogowej i usług transportowych. Chociaż tutaj są pewne ograniczenia w rozbudowie floty, wynikające z problemów związanych z brakiem odpowiedniej liczby kierowców na rynku pracy, nawet z kat. B. Jeśli chodzi o magazynowanie, to nie planujemy rozwoju w tym obszarze usług, chociaż czasami korzystamy z magazynu, ale wówczas posiłkujemy się zewnętrznymi obiektami. Być może przy budowie nowej siedziby, którą planujemy w najbliższym czasie, uwzględnimy jakąś niewielką powierzchnie magazynową. W przypadku innych usług spedycyjnych tj. morskie czy lotnicze, to raczej nie zamierzamy ich rozwijać. Nie jest to łatwe. Spedycja morska wymaga dużych nakładów finansowych, czasu i wiedzy. Tutaj trzeba mieć jakąś historię we współpracy z armatorami aby konkurować stawkami za fracht. Podobnie jest ze spedycją lotniczą. Wprawdzie w ofercie mamy tę usługę, ale bardziej jako uzupełnienie dostaw ekspresowych. Póki co, pozostaniemy przy drogówce.


Wspomniał Pan o trudnościach z pozyskaniem kierowców. O ile w przypadku prawa jazdy kat. C, faktycznie tylko określona grupa posiada takie uprawnienia, o tyle prawo jazdy kat. B ma prawie każdy dorosły człowiek.Skąd więc te problemy z pozyskaniem kierowców do pracy na autach o dmc 3,5 tony?

- Zawodowy kierowca to ciężki zawód. Co prawda, transport o dmc 3,5 tony nie podlega ustawie o czasie pracy kierowców, więc nie ma tylu obwarowań z czasem pracy i tym samym całej biurokracji, która uprzykrza życie kierowcom. Jednakże, czy to na dużych, czy mniejszych pojazdach, praca w tym zawodzie jest wyczerpująca na dalekich trasach. A dzisiaj ludzie nie chcą pracować poza domem i być ciągle w drodze. Nie każdemu to pasuje. Poza tym jesteśmy nieco w gorszej sytuacji w stosunku do innych przewoźników. W związku z tym, że głównie jeździmy do Wielkiej Brytanii, to nie możemy zatrudniać np. Ukraińców, którzy potrzebują wizy na wjazd do UK. Otrzymując zlecenie przewiezienia ładunku np. z Francji do UK, nie moglibyśmy puścić tam kierowcy ukraińskiego. Stąd nasze możliwości nieco się zawężają. Oczywiście zatrudniamy obcokrajowców, ale jako spedytorów. Moim zdaniem, nadzieją na rozwiązanie tego problemu w przyszłości są pojazdy autonomiczne, które będą mogły być w ruchu przez 24 ha/dobę.

Czego się najbardziej obawiacie w najbliższym czasie?

- Głównie Brexitu, gdyż nie wiadomo jak potoczy się wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Nie wiemy na jakich zasadach będzie odbywać się ruch graniczny pomiędzy lądem a UK. Mam nadzieję, że będzie swobodny, jak dotychczas. Bo jak sobie przypomnę lata 90., oczekiwanie na przejściach i te ogromne straty czasu, to nie chciałbym wracać do tych czasów. Nie wyobrażam sobie tego. Poza tym, do towarów, które importują Brytyjczycy z naszego kraju i z innych krajów UE, prawdopodobnie zostanie doliczone cło, więc powstaje pytanie - czy cła nie ograniczą importu, co może spowodować spadek wolumenów ładunków w transporcie, albo zmienić potoki ładunków. Musimy być na to przygotowani.

A co z płacą minimalną, tj. MiLog w Niemczech, czy Loi Macron we Francji?

- W tej kwestii nie mamy obaw, gdyż nasi kierowcy zarabiają co najmniej w granicach określonych płacą minimalną. Nie słyszeliśmy też, aby kontrole polskich przewoźników nasilały się z tego powodu, więc na razie nie odczuwamy żadnych problemów z tym związanych. Myślę, że Niemcy i Francuzi, wprowadzając te uregulowania nie do końca zdawali sobie sprawę z tego, że odbije się to rykoszetem na ich rynku konsumenckim. Przejmując nawet część przewozów wykonywanych przez polskie firmy, które mają dzisiaj 25 procentowy udział w unijnym rynku transportu drogowego, zapomnieli że wyższe stawki za transport zmniejszą konkurencyjność ich towarów.

Czy można powiedzieć, że sytuacja w transporcie drogowym jest aktualnie dobra?

- Patrząc z perspektywy naszej firmy, generalnie tak, co głównie wynika z ożywienia rynków w Europie Zachodniej. Dopóki to ożywienie będzie trwało, sytuacja nasza nie powinna się pogorszyć.  

Dziękuję za rozmowę,
Beata Trochymiak
Pracujwlogistyce.pl

 

źródło: pracujwlogistyce.pl