Zaczyna brakować ciężarówek na rynku transportowym

23.04.2024

Niektórzy przewoźnicy raportują o brakach samochodów na rynku chwilowym i wzroście stawek. Dokąd potrwa hossa?

Tomasz Białek z firmy Cichoń Transport przyznaje, że zniknęły wolne auta, a stawki wzrosły. – Brakuje nam samochodów na spoty i na time critical (pilne przewozy). Dla planistów to kłopot, bo muszą czasem odmówić stałemu klientowi. Nawet spedycja nie zawsze potrafi znaleźć wolny samochód – zaznacza Białek. 

Poprawę w popycie na transport zauważa także Łukasz Zawadzki z Codognotto. – Jest poprawa w popycie, brakuje aut we Włoszech i w całej Zachodniej Europie, ale z Polski nie ma eksportu – stwierdza. Jako powód braku samochodów we Włoszech wskazuje brak kodu 95 wbitego w prawo jazdy, za co ostatnio grożą w Italii duże kary i wielu przewoźników woli nie ryzykować i unika tego kraju. 

Natomiast Joanna Żmija z CAT LC zauważa niewielką liczbę ładunków eksportowych do Włoch, ale za to dużą ilość importowych. – Stawki szybują już ponad 2 tys. euro z okolic Mediolanu do Polski – wskazuje Żmija.  

Lekką poprawę na kierunku brytyjskim notuje Robert Krawczyk z Codognotto. – Popyt nieznacznie poprawił się w stosunku do zimy, ale zleceniodawcy skarżą się na złą koniunkturę – dodaje Krawczyk. 

Od optymizmu daleki jest Piotr Ozimek z EPO-Trans, który ocenia, że poprawa jest prawie niezauważalna. 

Stawki w górę

Cichoń ocenia, że na rynku są duże ilości ładunków, porównywalne do czasów z pandemii. Tak optymistyczny nie jest Zawadzki, który szacuje, że zleceń na rynku chwilowym jest jeszcze mało, chociaż wzrosły ceny na tym rynku. 

Przykładem pilnego transportu może być przewóz wartego ponad 5,2 mln dol. silnika do samolotu Embraer E195AR. – Informacja dotarła do nas już w nocy po 22 w piątek. Pomimo późnej pory Maciek [spedytor] w ciągu niespełna godziny zorganizował odpowiedni samochód i ubezpieczenie cargo dla klienta. Jeszcze tego samego dnia kierowca podstawił się na załadunek – podkreśla Maciej Węglarz z MPR Cargo. Jak to w branży lotniczej bywa, wszystko powinno być dostarczone na „wczoraj”. – Musieliśmy zorganizować drugiego kierowcę na zastępstwo, ponieważ poprzedniemu skończyły się godziny pracy. W sobotę rano zastępczy kierowca był już w samochodzie i mogliśmy przystąpić do odprawy celnej. Cały dzień monitorowaliśmy transport na bieżąco i informując klienta o każdym etapie. Nie mogliśmy pozwolić żeby cokolwiek wymknęło się nam spod kontroli. Finalnie towar szczęśliwie odwieźliśmy w sobotę na 19:15, cały i w ciągu 21 godzin od zgłoszenia – opisuje Węglarz. 

Branża zastanawia się jak długo potrwa ożywienie. – Boom pewnie jest chwilowy, ale jeśli chodzi o stopniowy wzrost frachtów, uważam że rozpoczął się już proces podwyżek, które będą widoczne przez najbliższych wiele miesięcy – prognozuje Bazyli Kubacki ze spedycji EJS.

Przewoźnicy uważają, że samochodów nie ma, ponieważ firmy utraciły rentowność, zawiesiły działalność lub odstawiły samochody. – Popyt potrwa do wakacji, możliwości są wielkie – przewiduje Cichoń.

Eksperci są jednak ostrożni w ocenach. – Odbicie nie musi być bardzo mocne, ponieważ dramatycznie spadła podaż aut – ostrzega Mariusz Kołodziej z Upswing Optimize. 

Podobnie ocenia sytuację Zawadzki. – Ciężarówek jest mało, ponieważ doszło do wielu bankructw przewoźników, dużo firm transportowych zawiesiło działalność – tłumaczy Zawadzki. 

Specjalizujący się w branży transportowej konsultant Beniamin Matecki, powołując się na dane firmy mgbi.pl wskazuje, że wśród dziesięciu największych upadłości w marcu br. znalazły się 3 firmy logistyczne. – Alerty o restrukturyzacjach i bankructwach są pilnie oglądane, fora pękają od informacji o tym, kto nie płaci, a do gry nie weszły jeszcze banki z cofaniem limitów – dodaje Matecki.

On także obserwuje, że część firm transportowych odstawiła niektóre wozy na kołek, stąd ruch wśród kierowców większy, a stawki dniówek spadają. – Ci zaczynają się rozglądać za nowym pracodawcą bo stary nie zalewa już baku i czeka na lepsze czasy. Spedycje w panice, bo obroty spadają a koszty osobowe są jakie są. Ale idzie wiosna. I może przyniesie coś lepszego – kończy Matecki.

materiał własny: www.logistyka.rp.pl