Zły sen polskich pracodawców. Widmo odpływu Ukraińców - aktualizacja 13.09.

13.09.2019

Do Niemiec może wyjechać nawet połowa zatrudnionych w Polsce Ukraińców. Nie zatrzymują ich nawet podwyżki płac.

Do Niemiec może wyjechać nawet połowa zatrudnionych w Polsce Ukraińców. Nie zatrzymują ich nawet podwyżki płac.

Decyzja niemieckiego rządu o obniżeniu barier dla wykwalifikowanych pracowników spoza Unii Europejskiej może oznaczać, że w efekcie z Polski wyjedzie 250 tys., a nawet 500 tys. Ukraińców. – Tylko jeśli stworzymy dla nich warunki do pracy i do życia, mamy szansę zatrzymać pracowników – mówi Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service.

– Już teraz widać, że Niemcy robią to bardzo profesjonalnie. Wynajmują hotele na granicy polsko-niemieckiej, gdzie szkolą pracowników z Ukrainy z języka i prawa niemieckiego, z tego, w jaki sposób odnaleźć się w społeczeństwie niemieckim, jak ubiegać się o dłuższe pobyty. Druga istotna kwestia to wynagrodzenia. Na rynku niemieckim są 3–4 razy wyższe niż w Polsce – podkreśla Krzysztof Inglot.

Ekspert ocenia, że aby zatrzymać Ukraińców w Polsce, potrzebny jest system dodatkowych zachęt i stworzenie odpowiednich warunków do życia i ściągania tu rodzin. To np. pakiet ubezpieczeń społecznych, dostęp do służby zdrowia i umożliwienie edukacji ich dzieciom.

– Tak jak niemiecki rząd przygotowuje się i szkoli pracowników z Niemiec, zachęcając ich do przyjazdu, tak my robimy na odwrót. Dajemy im 6-miesięczne oświadczenia, na podstawie których przyjeżdżają na krótkie okresy, przez co pracują na czasowe zatrudnienie, a potem wracają na Ukrainę i tam wydają zarobione pieniądze. Nie robimy nic, żeby ściągać całe rodziny, żeby dzieci szły do żłobków, a pracownicy wydawali pieniądze na dobra konsumpcyjne w Polsce, budując VAT i podatek dochodowy – przekonuje Inglot.

Odpływ Ukraińców to zła wiadomość dla polskiej gospodarki. Zwłaszcza że jak wynika z raportu PwC („Rosnąca luka na rynku pracy w Polsce. Jak ją zniwelować?”), do 2025 roku Polska będzie potrzebować dodatkowych 1,5 mln pracowników.

– Jedyną alternatywą są dalekowschodnie rynki takie jak Nepal czy Indonezja, ale już wiemy, że np. pracownicy z Filipin nie sprawdzają się na polskim rynku. Jest więc alternatywa, ale bardzo daleka, bardzo kosztowna i bardzo niedostosowana do realiów polskiego społeczeństwa – ocenia Krzysztof Inglot.

Źródło: www.gospodarkamorska.pl

Co trzeci pracujący w Polsce obywatel Ukrainy już planuje podjęcie zatrudnienia w Niemczech, ale jedynie 2,6 proc. zatrudnionych w Polsce ukraińskich pracowników spełnia główne kryteria stawiane przez rząd w Berlinie.

Świadczą o tym wyniki badania socjologicznego „Pracownik z Ukrainy - między Polską a Niemcami”, przeprowadzonego przez EWL S.A. oraz Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego, prezentacja którego odbyła się 17 czerwca.

Raport pokazał, że mimo dużej popularności Polski jako kierunku migracji zarobkowej, 45% przepytanych pracujących w Polsce Ukraińców planuje kontynuację swojej kariery zawodowej w innych państwach.

Badanie pokazało, że w grupie pracowników z Ukrainy już planujących podjęcie pracy w Niemczech, co piąty respondent zadeklarował zmianę kraju już w 2019 roku, czyli jeszcze przed wejściem w życie nowej polityki migracyjnej w RFN. Jeżeli chodzi o chętnych na wyjazd do pracy do naszego zachodniego sąsiada w 2020 roku, to liczba chętnych niemal się podwaja. Co czwarty Ukrainiec myśli nad przeprowadzką za Odrę w roku 2021 lub latach następnych.

O tym, że Niemcy planują w 2020 roku otworzyć swój rynek pracy dla mieszkańców krajów spoza UE, wie już ponad 3/4 obywateli Ukrainy pracujących w Polsce. Nieco gorzej wygląda ich wiedza dotycząca konkretnych wymogów. Kryteriów, które musi spełniać obcokrajowiec, by znaleźć zatrudnienie w Niemczech, nie zna już ponad połowa respondentów.

Największą barierą w planach wyjazdu do Niemiec jest dla Ukraińców brak znajomości języka. W tej samej grupie (obywateli Ukrainy pracujących w Polsce i planujących kontynuację zatrudnienia w Niemczech) jedynie 11,8% respondentów zadeklarowało znajomość języka niemieckiego na poziomach „średni”, „dobry” czy „bardzo dobry”. Ponadto co czwarty reprezentant grupy oświadczył, że włada językiem niemieckim źle, a niemal 2/3 przyznało się, że w ogóle go nie zna.

Badanie dowodzi, że obecnie około 7,6% pracujących w Polsce obywateli Ukrainy planujących kontynuację swojej kariery zawodowej w Niemczech spełnia główne kryteria stawiane obecnie przez rząd w Berlinie (wykształcenie i znajomość języka). To przekłada się łącznie na 2,6% ogólnej liczby ukraińskich pracowników w naszym kraju.

Według zebranych danych, ponad 2/3 respondentów, którzy już planują wyjazd do RFN, mogą zostać, jeśli ich zarobki ulegną podwyższeniu. Niższa bariera językowa to z kolei argument dla co piątego pracownika z Ukrainy. Bardzo istotnym atutem naszego rynku pracy jest możliwość uzyskania pozwolenia na pobyt w Polsce oraz obywatelstwa (22%). Kolejną motywacją jest otrzymanie darmowego zakwaterowania od pracodawcy. Co dziesiąty ukraiński pracownik w Polsce deklaruje zaś, że nic nie jest w stanie powstrzymać go przed wyjazdem z naszego kraju do Niemiec.

„Bardziej otwarty na migrantów rynek niemiecki na pewno będzie stanowił dużą konkurencję dla polskich firm. Częściowej migracji pracowników z Ukrainy do Niemiec nie da się zatrzymać, nie jesteśmy w stanie konkurować z Niemcami pod względem wysokości zarobków. Mimo to, jesteśmy dalecy od uznania nowych przepisów za ‘czarny scenariusz’ dla polskich firm. Zarówno wymagania stawiane kandydatom aplikującym do pracy w RFN czy bariery językowe ograniczą skalę migracji ze Wschodu” – komentuje wyniki badania prezes EWL S.A. Andrzej Korkus.

Badanie socjologiczne „Pracownik z Ukrainy - między Polską a Niemcami” zostało przeprowadzone w dniach 17 kwietnia - 31 maja 2019 roku przez EWL S.A. oraz Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego. Metodą bezpośrednich wywiadów indywidualnych przebadanych zostało 855 obywateli Ukrainy, którzy przybyli do Polski w celu podjęcia pracy.

Źródło: www.gospodarkamorska.pl

Polscy samochodowi przewoźnicy międzynarodowi obawiają się otwarcia 1 stycznia 2019 r. niemieckiego rynku pracy.

Niemcy przewidują ułatwienia w dostępie do rynku dla obywateli państw trzecich, co oznaczałoby, że z ponad 65 tys. obywateli obcych państw pracujących w polskich firmach transportowych za Odrę może wyjechać znaczna ich część.

– Zarobki za Odrą są wyższe niż w Polsce, ale jak zauważył francuski Instytut Pracy, wynagrodzenia kierowców w Polsce są wyższe od średniej płacy, a na Zachodzie są niższe – przypomina Jan Buczek, prezes ZMPD. – Z kolei koszty utrzymania w Niemczech są wyższe, zatem zarobki netto tych, którzy wybiorą niemieckich pracodawców, najprawdopodobniej zmaleją. Tymczasem transport ma tak małe marże, że niemieckie firmy przewozowe mogą mieć kłopot ze znalezieniem dodatkowych pieniędzy na podwyżki – dodaje prezes ZMPD.

Podobnego zdania jest dyrektor Departamentu Transportu ZMPD Piotr Mikiel. – Otwarcie Niemiec nie powinno być większym problemem, ponieważ wysokość wypłat na rękę jest podobna w obu krajach. Różnica tkwi w zabezpieczeniu socjalnym, które w Niemczech liczone jest od całości sumy, w Polsce od jednej trzeciej. Jednak jeżeli ktoś przyjeżdża w celach zarobkowych, to myśl o emeryturze ma charakter wtórny – uważa dyr. Mikiel.

Źródło: www.zmpd.pl

Niemiecki rząd przygotowuje się do otwarcia rynku pracy w kraju na osoby spoza Unii Europejskiej.

Nowe zasady miałyby wejść w życie od początku 2019 roku. Rządowy plan chwalą przedsiębiorcy – w tym Niemiecka Izba Przemysłowo-Handlowa (DIHK), która przypomina, że w Niemczech brakuje dzisiaj 1,6 mln pracowników.

Ukraińcy mieszkający w Polsce mogliby ruszyć dalej na zachód. Potwierdza to Work Service - według badań firmy z Polski może wyjechać 60 proc. przebywających tu Ukraińców. Wiązałoby się to z problemami dla firm, które mogłyby nie nadążać z zamówieniami i musiałyby podnieść płace.

– To ogromne zagrożenie dla polskiej gospodarki. W ciągu dwóch–trzech miesięcy luka kadrowa urosłaby z 165 tys. do ponad 0,5 mln wakatów – mówi Krzysztof Inglot, prezes agencji zatrudnienia Personnel Service.

Jak twierdzi a Krzysztof Inglot, prezes agencji zatrudnienia Personnel Service, która specjalizuje się w rekrutacji pracowników z Ukrainy, Niemcy z 3-4 krotnie wyższymi zarobkami niż w Polsce, już teraz są dla wielu z nich bardzo kuszącą alternatywą. Ukraińcy, którzy od maja ubiegłego roku mogą bez wiz podróżować po całej Unii nie mogą wprawdzie legalnie pracować za Odrą, ale - zdaniem Inglota - niemieckie służby imigracyjne przymykają oko na Ukraińców zatrudnianych na czarno na budowach.

Źródło: www.rp.pl , www.businessinsider.com.pl