Liczba dróg płatnych dla ciężarówek wzrośnie o ponad ⅓?

26.05.2021

Dziś w Polsce jest 3660 km dróg płatnych. To jednak może się zmienić, i to znacznie. W IV kwartale 2022 r. opłatami może zostać objętych nawet 1400 km nowo oddanych dróg autostradowych i ekspresowych – wynika z rządowego Krajowego Planu Odbudowy (KPO). Autorzy planu, który ma pobudzić polską gospodarkę do rozwoju po pandemii nie kryją, że zmiany najbardziej uderzą w przewoźników ciężarowych.

Dziś sieć dróg płatnych w naszym kraju obejmuje ponad 3,6 tys. km, z czego ponad 2,5 tys. zajmują autostrady i drogi szybkiego ruchu, a ponad tysiąc drogi krajowe. To ma się jednak zmienić.

Od paru lat system poboru opłaty od pojazdów ciężarowych nie był rozszerzany na drogi o najwyższych klasach technicznych oddawane do użytkowania od 2017 roku” – czytamy w rządowym dokumencie. “Pojazdy przewożące towary nie ponoszą dzięki temu kosztu w postaci dostępu do infrastruktury na całej sieci drogowej charakteryzującej się najwyższymi parametrami, przez co ich działalność jest bardziej konkurencyjna niż w przypadku wykorzystywania innego rodzaju transportu” – wskazują.

I zapowiadają zmiany. Zgodnie z zawartą w KPO propozycją, wysokoprzepustowe drogi, po oddaniu do użytkowania, mają zostać objęte obowiązkiem uiszczania opłat za przejazd pojazdami ciężkimi.

To nie koniec. Rządowy pomysł zakłada że, sieć dróg płatnych w kolejnych latach będzie mogła się powiększać o kolejne, nowe odcinki.

Liczą na duże pieniądze

Po co to wszystko? Kluczowy jest zamieszczony powyżej fragment mówiący o większej konkurencyjności transportu drogowego na tle innych typów przewozów ładunków.

W zestawieniu z przewoźnikami drogowymi najbardziej cierpi transport kolejowy. A to na jego rozwój chce stawiać Unia Europejska. W związku z tym w KPO z jednej strony wprowadzone zostało większe obciążenie przewoźników drogowych, z drugiej zaplanowane są ulgi dla kolejowych.

Nic dziwnego. Rzeczony dokument musi być przygotowany, jeśli państwo liczy na pieniądze z europejskiego Funduszu Odbudowy, który, jak czytamy na stronie rządowej, “jest odpowiedzią Unii Europejskiej na nowe zagrożenia i wyzwania, jakie spowodowała pandemia”. Ma nie tylko pomóc w odbudowie gospodarki po pandemii, ale również przygotować ją na ewentualne, przyszłe kryzysy.

Z ponad 723,8 mld euro Polsce ma przypaść ok. 136,4 mld euro dotacji i ok. 34,2 mld euro pożyczek.

Dla nich obniżki

Poza wprowadzeniem nowych dróg płatnych, Polska chce więc postawić na rozwój transportu kolejowego i intermodalnego, m.in. przez:

  • poprawę stanu infrastruktury liniowej i punktowej (w tym rozwój bocznic),
  • zmodernizowanie kolejowych ciągów komunikacyjnych,
  • poprawę organizacji i zarządzania transportem intermodalnym,
  • wdrażanie nowoczesnych technologii,
  • odstąpienie od pobierania opłat za dostęp do infrastruktury (kolejowej) w sytuacjach kryzysowych.

Zgodnie z tym ostatnim, w sytuacjach ograniczonego popytu na usługi przewozu kolejowego, zarządcy infrastruktury będą mogli obniżać opłaty za dostęp do niej, a przy tym liczyć na rekompensowanie obniżek.

Dzięki tej zmianie mają spaść nie tylko koszty ponoszone przez przewoźników kolejowych, ale również utrzymany ma zostać “udział tego sektora w transporcie w okresie występowania stanów nadzwyczajnych, stanu epidemii bądź stanu zagrożenia epidemicznego”.

Dalsza pomoc niezbędna

Jak wynika z KPO, rządzący nie mają wątpliwości, że kolejowy transport ładunków powinien być dalej stymulowany, aby jego atrakcyjność rosła. Tym bardziej, że uważany jest za “bardziej zrównoważoną formę transportu towarów”.

Transport drogowy krytykowany jest w tym zestawieniu przede wszystkim za znaczną emisję gazów cieplarnianych. Autorzy Planu przekonują, że w Polsce aż 93 proc. emisji gazów cieplarnianych w sektorze transportu jest generowany właśnie przez przewozy ciężarówkami.

Tymczasem bardziej ekologiczny transport kolejowy wciąż cieszy się w naszym kraju niewystarczającą popularnością. Co prawda od 2010 do 2019 r. przewozy intermodalne wzrosły wyraźnie, bo z niespełna 2 do ponad 7 mld tono-kilometrów, jednak nadal na tle Europy, zwłaszcza zachodniej, wypadamy blado.

Zgodnie z danymi Eurostat za 2017 r. udział kolejowego transportu intermodalnego wyniósł w Polsce 10 proc., podczas gdy np. we Francji i Szwecji przekroczył 20 proc., a w Hiszpanii, Irlandii, we Włoszech i Grecji przekroczył 50 proc” – podają autorzy Planu.

źródło: trans.info