Kolejny protest autokarów: „Chcemy tarczy 6.0 dla autobusów!”

23.11.2020

17 listopada polskie firmy transportowe po raz kolejny zablokowały ulice największych polskich miast.
Pokojowy protest przewoźników odbył się m.in. w Warszawie, Łodzi, Bydgoszczy, Krakowie, Wrocławiu, Białymstoku, Kielcach czy Katowicach. Kierowcy prowadzili swoje autokary bardzo wolnym tempem – nie blokują więc dosłownie ulic, ale zdecydowanie utrudniają ruch.

Krytyczna sytuacja

W stolicy około godz. 15:00 sznur kilkudziesięciu pojazdów pojawił się na prawym pasie al. Ujazdowskich, tuż obok Kancelarii Premiera. Protest trwał mniej więcej dwie godziny.

-“Prowadzone przez nas przedsiębiorstwa praktycznie w jeden dzień zostały pozbawione przychodów. Rodzinne firmy przewozowe, budowane niejednokrotnie przez wiele pokoleń, oparte wyłącznie o polski kapitał, dzisiaj bankrutują” – mówią cytowani przez TVN24 przewoźnicy.


Przewoźnicy przyznają, że przez obostrzenia sanitarne w Polsce i Europie, a także obawy społeczne, popyt na ich usługi zanikł. Wyliczyli, że spadek przychodów w branży transportowej waha się od 75 do nawet 100 procent. Dodają, że firmy leasingowe rozpoczęły windykację przewoźników.

“Parkingi są pełne odebranych autokarów. Zaczął się prawdziwy dramat wielu polskich rodzin. Dotyczy to ok. 100 000 osób związanych z branżą: pracowników, rodzin i samych przewoźników” – mówią przewoźnicy. Narzekają też na brak wsparcia ze strony rządu, pomimo prób nawiązania dialogu.

To już jest trzeci protest Pomorskiego Stowarzyszenia Przewoźników Drogowych. Jesteśmy na skraju wyczerpania finansowego, dochodzi wśród nas do samobójstw. Ludziom zabierają autokary, wszyscy są zapożyczeni i mają kredyty. Tracimy dorobek życia. Prosimy rząd przede wszystkim o rozmowę i konkretną pomoc dla naszej branży – apeluje Mariusz Wojtowicz z firmy „Maritrans”.

Nie pracujemy praktycznie od końca ubiegłego roku. W naszej branży sezon trwa mniej więcej od kwietnia do września-października. Na początku tego roku zaskoczyła nas pandemia. Nie mamy za co żyć, nie ma pracy, autokary stoją, a niestety generują olbrzymie koszty – mówi Bogusław Płuciennik, właściciel firmy „BP-TRANS” z Rumi.

Nie tylko autokary

Co ważne, protestujący domagali się szerokiej pomocy rządu dla autobusów. Chcą, aby transport regionalny jak również przewozy turystyczne i okazjonalne, zostały wpisane do “tarczy antykryzysowej 6.0”.

-“Obostrzenia dotknęły nie tylko przewoźników, ale również turystykę, hotele, biura podróży. Na liniach regularnych potocznie zwanych +z biletami+ zajętych może być pięćdziesiąt procent miejsc siedzących. Ale z uwagi na obostrzenia w wielu sektorach gospodarki, tych ludzi jest zdecydowanie mniej. Zdarza się, że autobus wozi po dwie, trzy osoby. Dlatego dopłata złotówki do kilometra, na tych liniach regularnych, to jest jeden z naszych postulatów” – mówił w Kielcach Piotr Antosiewicz ze Stowarzyszenia Bezpieczny Autobus.

Jego zdaniem bez konkretnej pomocy do wiosny przyszłego roku nie dotrwa trzy czwarte polskich firm autokarowych.

-“Subwencja, którą dostaliśmy wiosną z Polskiego Funduszu Rozwoju, była uwarunkowana utrzymaniem miejsc pracy przez 12 miesięcy. W obecnej sytuacji jest to mało realne do zrealizowania. Aby utrzymać te miejsca pracy, przewoźnicy będą musieli dołożyć z własnej kieszeni” – nie ukrywał Antosiewicz.

Czego oczekują protestujący?

Właściciele firm autokarowych postulują:

  • o pomoc rządu w zakresie dopłat do pensji minimalnej,
  • o umorzenie przyznanej pomocy PFR,
  • o dopłaty do kosztów stałych,
  • o dostęp do kredytów,
  • o zniesienie limitu pomocy dla firm, które zatrudniają do 249 pracowników.

Link do filmu z dzisiejszego protestu w Warszawie TUTAJ

źródło: transinfo.pl